Odważyłam się! - to hasło z jakim kończę 2019. A z jakim zaczynam Nowy Rok? Nadal się boję!
Tak … BOJĘ SIĘ! Jednak nie zamierzam rezygnować z kierunku, który obrałam.
W 2019 wypłynęłam z bezpiecznego portu, zatoki, w której było dość tłoczno i duszno, a smród nieświeżej ryby był już nie do zniesienia. Na głębokich wodach napotkałam sztorm, napływ wyzwań i obowiązków, potem mielizna bezradności i braku pomysłów w obliczu problemów, których nigdy nie doświadczałam.
Jakże wielkie miałam szczęście, że tylu ludzi odebrało mój sygnał SOS! Nikt jednak nie powiedział: „Zawracaj, to nie ma sensu, nie podołasz!". Dostarczyli prowiant, pomogli naprawić żagiel i unowocześnić nawigację. Płynę nadal. Co będzie dalej, tego nie wiem.
W oddali widzę lodową górę. Nie sądzę, że czeka mnie los Titanica, bo moja łajba jest niewielka - spektakularne pójście na dno mnie nie czeka. Wiem jednak, że zatonięcie marzeń i oczekiwań może być bolesne … i tego się boję. Zatem niepewnie podpływam do kolejnej przeszkody, obleczona w kamizelkę ratunkową, mocno ściskając w dłoni linę utkaną z nadziei. No cóż, nie jestem wilkiem morskim, który bez namysłu wskakuje w odmęty morskich głębin i z wielkim hukiem pokonuje złowrogie fale. Powoli pokonuję morskie mile, niepewnie zbliżam się do wyznaczonego celu.
Ostatnio przyjaciele gratulowali mi odwagi. W pierwszej chwili prychnęłam śmiechem, bo wiem, ile stresu kosztowało mnie podjęcie niektórych decyzji. Jednak usłyszałam, że odwaga to nie brak lęku, ale umiejętność poradzenia sobie z nim.
Ja swój lęk zabrałam na pokład moich marzeń, nie wiem jak to się stało, ale stworzył zgraną załogę z nadzieją i ufnością…
Odważyłam się …